Skąd pomysł na Zagrodę Pogdórze?

Cześć miły Czytelniku! Ależ ja jestem podekscytowana i zestresowana jednocześnie, gdy uderzam w klawisze klawiatury w temacie historii budowy naszej Zagrody! Bez względu na to, czy znamy się, czy też nie, jestem przekonana, że spokojnie odnajdziesz w tym materiale szczyptę rozrywki, garść merytoryki, i przede wszystkim – sporo inspiracji. 

W pierwszym artykule popłynęliśmy historycznie. Historia naszych pomysłów, ma pokazać Tobie, że wielkie strategie (nawet tak małych inwestycji, jaką jest dom do 35 m2) mogą rodzić się latami. Jeżeli nie przepadasz za tekstami inspiracyjnymi i chciałbyś od razu otrzymać konkretne wskazówki dot. budowy, zapraszamy do drugiego artykułu: Jak i z kim zbudować unikalny domek do 35 metrów? 

Gotowi? No to – zaczynamy!

Nasza historia

Każdy pomysł potrzebuje inkubacji. Niestety, ale sam pomysł to nie wszystko, musi upłynąć dużo wody w Wiśle, aby pomysł, idea, wizja była tą, której realizacji się podejmiesz. Bartosz twierdzi, że idea powstania Zagrody jest w nim od zawsze. To trudne do zweryfikowania stwierdzenie, zwłaszcza, że ze mną koleguje się od 2010 roku, a w tamtym czasie nie przypominam sobie jego planów na inwestycję 😀 

Niemniej, we wspólnym życiu moim i Bartka od zawsze chcieliśmy “czegoś więcej”. Z tego powodu mamy za sobą kilka szalonych projektów (ale o nich może kiedyś). Ten, który dotyczy budowy Zagrody Podgórze, sięga 2017 roku.

Kwintesencja wschodniej ściany polski w wydaniu slow

W maju ‘17 r. odwiedzamy miejsce prowadzone przez Mazura z krwi i kości – Ciche Wody w Wężówce. Wita nas festiwal regionalnych smaków, stado owiec, piękne konie. Urzeka nas autentyczność, serdeczność i otwartość właścicieli, którzy w odróżnieniu od tamtejszej fali napływowych agro-celebrytów, pochodzą, mieszkają i tworzą lokalną społeczność wiejską od zawsze. Opowiadają o swoich obowiązkach z pasją, ale nie ukrywają prawdy: prowadzenie takiego przedsięwzięcia wiąże się z ogromnymi nakładami pracy, które dalekie są od sielankowych fotek z insta. Maurycy (wtedy lat 3,5.) uczestniczy w zaganianiu owiec, rodzinnie poimy konie, sporo rozmawiamy. Rodzi się wizja, która zakorzenia się w naszych sercach na dobre.

W czerwcu tego samego roku robimy tzn. warmińską objazdówkę. Sporo czytamy, staramy się być na bieżąco z niecodziennymi i atrakcyjnymi miejscami, także wyruszamy i zwiedzamy ówczesne klasyki. Na naszej liście jest Kwaśne Jabłko, w którym degustujemy pyszne i naturalne cydry. Widzimy w oczach oprowadzającego nas Gospodarza zajawkę. Zna się na temacie, ciekawie opowiada, a my odpoczywamy w terenie, w słońcu, na trawie (choć w tamtym czasie ciężko było u nas z harmonią i balansem). Tego dnia pojawiamy się jeszcze w Ględach, gdzie poza piękną stodołą wita nas leśne SPA. Choć miejscówek w okolicy więcej, w jednym dniu zajeżdżamy jeszcze tylko do Żywego Muzeum Lawendy… Kotłuje się nam w głowie jedna myśl… Poza gigantami typu Hotel Gołębiewski w Mikołajkach, istnieją miejsca, których polityka, charakter i misja są zupełnie odmienne. Cóż, nie wiemy wtedy jeszcze, że czeka nas światowa pandemia, która zrewolucjonizuje konsumpcjonizm na poczet życia slow, którego tak bardzo nam wtedy brakuje. Od tamtego wyjazdu wiele razy udowadniamy sobie sami, jaką wspaniałą działkę posiadamy w Rodzinie.

Pandemia i odwiedziny w Mierkach

Jest 15 luty 2020 r. – pod wpływem silnych emocji prowadzonych przez nas wtedy działalności, wpadamy na pomysł wyskoczenia rodzinnie na weekend: blisko, ale z klimatem. Jak wspaniale się składa, że wyjątkowo (w tamtym czasie zazwyczaj dla Gości działał od maja) w ten weekend otwiera się absolutnie wspaniałe miejsce z duszą – Kolonia Mierki. Tam doświadczamy nowych, zupełnie innych uczuć. Rozmawiamy ze wspaniałymi Gospodarzami, doświadczamy ich gościnności, inspirują miłością do zwierząt, urzeka nas historia wyprawy konnej z Mierek do Republiki Ściborskiej pod Gołdap (zimą). Na uwagę zasługuję fakt, że jest to miejsce dzielące (umownie) Warmię od Mazur, i czujemy, że po naszej warmińskiej stronie, także pozostaje wiele do pokazania. Powracamy naprawdę szczęśliwi. Czujemy nową energię, która silnie podpowiada nam, że ten nasz dotychczasowy pęd życia nie jest dla nas wspierający. W tamtym okresie, jeszcze bardziej tęsknie za swoim miastem rodzinnym. Nie jestem w pełni szczęśliwa, a bardziej przepracowana. Coraz chętniej rozmawiamy o wolnostojącej, samoobsługowej chatce w lesie, która mogłaby stać się realizacją naszych marzeń. Dzięki której moglibyśmy powrócić do Gdyni i przekształcić nasz dotychczasowy model życia w bardziej wartościowy. Aby móc wzajemnie obdarować się czasem. Na tamten czas brzmiało to jak totalny koncert życzeń z obietnicami bez pokrycia. Wróciliśmy z Mierek, by w niedzielny wieczór rzucić się w wir pracy… Nie wiedząc na jak krótko…

Jest 11 marca – środa, środek tygodnia. Jak mniemam każdy z Was mógłby tu sam opisać swoją własną historię, gdzie jest, czym się zajmuje, co czuje i jak jego podwórko wpłynie pandemia. Wszystkich bowiem tego dnia obiega informacja, że historia wirusa od pewnego nietoperza w niejakim Wuhan nie pozostanie w kręgach opowieści z dalekiej krainy, tylko zagości u nas, w Europie.

Ważny był dla nas ten stop. Potrzebny, choć nie wyczekiwany. I choć długofalowo i tak planowaliśmy relokację do Gdyni, to w tamtym czasie należało spojrzeć na świat z innej perspektywy.

Impreza na 30+1 urodziny! i plany na surowy camping w Zagrodzie

I tutaj remedium na tamtejszy okres zakazów wjazdów do lasów (sama nie wierzę, jak to piszę :D), zamknięte przedszkola oraz szkoły i ogólny krajowy paraliż w okresie marzec-czerwiec 2020 pierwszy raz sama wypowiedziałam słowa zasłyszane w mass mediach- wykorzystaj to co masz, i zapracuj na to co chcesz mieć! 

I pomyślałam – nareszcie czas na realizację moich budowlanych zapędów, nigdzie indziej jak w Zagrodzie Podgórze! W czasach młodości prawie dziesięć wakacyjnych sezonów spędzałam na obozach harcerskich stawiając samodzielnie ze swoimi rówieśniczkami infrastrukturę obozową.

A ponieważ moją naturą jest praca projektowa, wiedziałam, że bez deadlinu ani rusz! Połączyłam kropki i pomyślałam, że doskonałym pomysłem będzie realizacja leśnych domków do czasu moich urodzin (świętuję je w czerwcu, stąd 3 miesiące wydawały się realnym terminem)! Nie czekając długo na specjalne znaki na niebie, stworzyłam grupę na facebooku i zaprosiłam tam ziomeczków na leśne urodziny!

Po postawieniu: kurnika (domku piętrowego), jadalni, umywalni, kuchni z westfalką i dwukabinowej latryny przesympatycznie trzy dni świętowałam swoje urodziny.

Równolegle, widząc w tym miejscu ogromny potencjał, sprawdziliśmy na wszystkie możliwe sposoby, jakby ten teren wykorzystać na pole namiotowe. Pomysł wydał nam się genialny… Ale niestety, na tamten czas, nie do przeskoczenia: nie było wody i prądu. Nie było ogrodzenia i… nie było wystarczająco czasu! Odpuściliśmy. 

Mniej znaczy więcej

Jesień 2020 i 2021 roku był już okresem faktycznej pracy nad określaniem naszych preferencji (o czym więcej w kolejnym artykule). Nałożyło się to także w czasie na odkrywanie filozofii, której w tamtym czasie staliśmy się praktykami. Rozpoczęliśmy aktywnie chcieć mniej, staliśmy się miłośnikami minimalizmu. Nasze przewartościowanie priorytetów pięknie wkomponowało się w czas, gdy zastanawialiśmy się, czym mogłaby być Zagroda Podgórze. Wiedzieliśmy, że duża inwestycja masowa, tj. stawianie hotelu, czy fantazjowanie o dużym ośrodku na pięćdziesiąt domków, nie jest zła sama w sobie, tylko kompletnie z nami niespójna. A to jest takie pożądane uczucie, aby tworzyć, działać, oddychać, budzić się i rozwijać w zgodzie ze sobą.

Co znaleźliśmy? Jakie były nasze preferencje, czy było łatwo, i czy zawsze we wszystkim się zgadzaliśmy? Sprawdzicie w kolejnym artykule!


Tymczasem, jeżeli jest coś, o co mogę uprzejmie poprosić Ciebie – drogi Czytelniku – daj znać, co myślisz, i czy tekst się Tobie spodobał! 

A może jest coś z czym się nie zgadzasz? Może czegoś nie rozumiesz? Masz uwagi? Koniecznie daj znać!

Ja wiem, że to głupio, tak na forum, a że może to niepotrzebne, a że nie wypada… możesz być pewna/pewien, że będzie to dla mnie najwspanialszym prezentem (taki odjechanym, wyczekanym) na teraz! Świadomość, że nie piszę tylko dla siebie, zwłaszcza na początku, jest cholernie ważna, aby wzrastać!

7 thoughts on “Skąd pomysł na Zagrodę Pogdórze?”

  1. Przyjemny tekst Gosia 🙂 Bart o zagrodzie myślał od zawsze. Potwierdzam. Pamiętam gdy na lekcji wychowawczej w roku 92 zapytany przez naszą wychowawczynie kim chciałby być w przyszłości, jednym słowem bez sekundy zawahania odpowiedział: zaganiaczem. BIG UP WARMING

  2. Fantastyczny tekst i jeszcze lepszy pomysł 👏😊 jako mieszkanka Gminy Braniewo sama z chęcią odwiedzę to miejsce

  3. Super tekst!
    jak się czyta to „czuć ” , że robicie to z pasji i z pasją 😉
    Takich miejsc a raczej takich ludzi potrzeba Światu!!
    Czekamy na otwarcie!!

  4. Czytając to czuje się sile, pasje i motywacje. Bartka już wieki nie widziałam, ale śledzę was na bierząco i kibicuje 🙂
    Zamierzam rodziców zabrać i odwiedzić rodzinne strony 🥰 wiec kto wie może o tam zawitamy 🙂

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Scroll to Top